Mimo, że nie zdawałam sobie z tego sprawy, to jestem po uszy pochłonięta przez rutynę.
W żadnym wypadku nie uważam, żeby to było coś złego. Rutyna, szczególnie przy małych dzieciach, jest niezbędna do przeżycia. Ja tą moją codzienną organizację bardzo lubię i cenię.
Ostatnio poczułam jednak, że poza pomocą daje mi ona też ograniczenia.

Dlaczego?

Już od kilku miesięcy nastawiałam się na oczyszczanie z Ajurwedą. To taki proces pozbywania się toksyn z ciała oraz uwalniania negatywnych emocji. Bardzo zależało mi, żeby po dwóch ciążach i karmieniach w końcu zrobić coś tylko dla siebie. Wykupiłam nawet kurs on-line Oczyszczanie z Ajurwedą w 21 dni (gdybyś była zainteresowana takiego rodzaju kursami to bardzo polecam: https://agni-ajurweda.pl/kursy-on-line/).
Kiedy zbliżał się dzień rozpoczęcia diety i codziennych rytuałów oczyszczających, zaczęłam się denerwować:
„Jak ja niby mam to wszystko zmieścić w dniu po brzegi wypełnionym obowiązkami? Gotowanie, ćwiczenia, masaż, rozgrzewanie, odpoczywanie, spacer…  Aaaaaaaaaaaaaa!”
Zaczęłam wątpić, że w ogóle jestem w stanie kontynuować to przez 5 dni, czyli minimalny zalecany czas 🙁
Zdałam sobie wtedy sprawę, że jestem tak pochłonięta przez rutynę, że bardzo ciężko byłoby mi się z niej choć na chwilę wyrwać, coś zmienić, z czegoś zrezygnować.

Ale wiesz co? Za bardzo zależało mi, żeby doświadczyć tego oczyszczania. Znalazłam na to sposób!

Po pierwsze: Pomyślałam, że przecież nie muszę zrobić wszystkiego idealnie. Mogę wybrać te czynności i te potrawy, które mają szansę przedostać się do mojej codzienności. Jeśli np. nie zrobię rozgrzewania przed śniadaniem, a zrobię je przed obiadem, to też coś dla siebie zyskam. Postanowiłam dopasować oczyszczanie do moich możliwości i do tego, co mnie otacza.

Po drugie: Rozłożyłam wszystko na małe kroczki i przecierałam sobie szlaki jeszcze przed zaczęciem oczyszczania. Jednego dnia wypróbowałam przepis na kiczeri i dowiedziałam się ile czasu zajmuje mi jego przygotowanie. Kolejnego dnia nauczyłam się w końcu na pamięć powitania słońca, żeby nie musieć ciągle zerkać na filmik w komórce… Każdego dnia po trochu i nie poczułam, żeby te czynności mnie obciążały.

Tak więc, kiedy już wiedziałam na czym polegają poszczególne kroki oczyszczania, bo wypróbowałam je i przećwiczyłam oraz kiedy wyjadłam z lodówki wszystko, co mogłoby rozpraszać moją uwagę, zaczęłam pełne oczyszczanie.
Trwało ono 5 dni i byłam z siebie bardzo dumna. Nie powiem, że nie kosztowało mnie to wszystko wysiłku, ale było warto. Efekty widziałam i czułam.

Co z tego mojego doświadczenia mam dla Ciebie?
Jeśli bardzo czegoś chcesz, ale jakoś nie możesz się za to zabrać. Jeśli Twoje plany i marzenia wydają się zbyt skomplikowane, duże, czy też odległe, to weź pod uwagę, że:

  1. Zmiany nie muszą być od razu wielkie i dawać spektakularne efekty. Znajdź swój sposób, dopasuj drogę do siebie i swoich możliwości.
  2. Wprowadzaj małymi kroczkami. Codziennie, od dziś, zacznij robić jedną małą rzecz, która przybliży Cię do Twojego celu. Zobaczysz, że osiągniesz to, co chcesz znacznie szybciej, niż wciąż tylko planując duże zmiany. Poza tym testuj i próbuj. Dzięki temu oswoisz się z nieznanym i płynnie wejdziesz w nową rzeczywistość.

Mi to podejście bardzo pomogło i to właśnie dzięki niemu mam za sobą kolejne doświadczenie, na którym bardzo mi zależało.
Tobie też życzę zmian, jeśli ich pragniesz.